
Weekend, czyli żegnaj czysta misko, ale muszę przyznać, że ten tydzień wyjątkowo bez podjadania. Mogę śmiało stwierdzić to chyba pierwszy taki tydzień od zawodów, więc już nie mogłem się doczekać weekendowego „carb loading”. Wiadomo na przyjemności trzeba zasłużyć, tym razem wziąłem sobie to do serca i w sobotę zrobiłem: cardio na czczo 45min, a dopiero popołudniu trening siłowy, wypadło na barki i bicepsy. Oczywiście cały dzień dieta dopięta, dopiero na wieczór popuściłem lejce. Rano po cardio „nieśmiertelny” omlet, którego nie jadłem już dawno, więc musiałem go „czymś” wzbogacić, tym razem świeżymi owocami i serkiem waniliowym może nie do końca czysto aleee kto by to liczył?
BARKI
-
Wyciskanie hantlami siedząc - 4 serie 8-12 powtórzeń
- Wznosy hantlami w bok stojąc - 5 serii 12-20 powtórzeń
- Przyciąganie linki do czoła (face pull) - 4 serie 15-20 powtórzeń
- Wznosy hantlami do tyłu w opadzie - 4 serie 12-15 powtórzeń
I na koniec treningu barków ćwiczenie, którego nie robiłem, ale korzystając, że akurat na siłowni był mój brat i mógł mnie zaasekurować zrobiłem WYCISKANIE SZTANGĄ SIEDZĄC 4 SERIE PO 8-10 POWTÓRZEŃ
BICEPSY
- Uginanie młotkowe - 4 serie 15 powtórzeń
- Uginanie jednorącz na modlitewniku - 4 serie 15 powtórzeń
I na koniec na dobicie ćwiczenie „siódemki”, czyli siedem ruchów sztangą do połowy, później siedem od połowy i na koniec siedem pełnych ruchów, stary oldschoolowy patent, zrobiłem 3 serie, ale uwierzcie mi wystarczyło.
I na koniec dnia to na co czekałem najbardziej, tym razem dla
odmiany najbardziej „śmieciowe” jedzenie czyli McDonald,
zawartość torby zachowam w tajemnicy, ale uwierzcie mi nie był to
jeden cheeseburger.
Oczywiście na samym Mc’donaldzie się nie skończyło, ale to żeby wymienić wszystko musiałby być chyba osobny wpis. Organizm chyba wyczuwa zbliżającym się redukcję, ale czy będzie ona pod „start” czy raczej typowo wakacyjna, wkrótce się okaże!
Poniedziałek, 26 czerwca 2017