
Po wczorajszym ładowaniu pewnie jak się domyślacie po przebudzeniu nie czułem zbytnio głodu, a jak to bywa na hotelowych śniadaniach pełno smakołyków, lecz ja tradycyjnie jajecznica plus trochę warzyw i żółty ser (żeby nie było za fit).
Po dotarciu na hale mieliśmy około godziny na ułożenie towaru
oraz na podłączenie elektroniki (laptop, terminal itd.) Start
targów godzina 9, ale od godziny 12:00 zaczął się Meksyk, istne
szaleństwo, tłumy takie, że ledwo można było się
przecisnąć.
W sobotę również zaczęły się Debiuty oraz Grand Prix Polski w którym startowało kilku znajomych, więc w każdej luźniejszej chwili starałem się być na bieżąco z tym co się dzieje na scenie. Zapach bronzera, widok sceny i kolegów w formie dał mi konkretny zastrzyk motywacji na sezon 2018, który już mam mniej więcej zaplanowany, ale o tym w przyszłych wpisach. W sobotę również udało mi się dorwać parę znanych osób do wspólnej pamiątkowej fotki, lecz dwie głownie gwiazdy targów niestety mi umknęły w sobotę, ale na szczęście „dorwałem” je w niedziele.
Po targach mieliśmy zaplanowany trening jednak zostało zbyt mało czasu do kolacji, żeby się wyrobić, więc stwierdziliśmy, że odpuszczamy zresztą cały dzień na batonach i białku nie wróżył zbyt udanego treningu. Wieczorem wraz z całym teamem formotivy udaliśmy się na uroczystą kolacje, przyznam, że tak głodny to dawno nie byłem, więc bez wątpienia to były najlepsze zrazy jakie jadałem…
Czwartek, 14 września 2017