
No i stało się! Pierwszy planowany cheat meal za mną. Co prawda nie czułem jakiejś wielkiej potrzeby psychicznej, ale mój organizm potrzebował „doładowania” dlaczego? Waga ostatni tydzień utknęła w miejscu, więc cheat ten miał za zadanie bardziej nakręcić metabolizm niż ratować psychikę, dlatego nie było też wielkiego szaleństwa i objadania. Do jednego z posiłków źródło węglowodanów zamieniałem z ryżu na ciemne bułeczki z szynką z indyka i ketchupem jak widać na zdjęciu swoją porcję kurczaka i tak zjadłem. Oczywiście bardziej czekałem na deser i przyznam szczerze, że było to niesamowite doznanie. Na słodko zjadłem loda (magnum w białej czekoladzie) oraz babeczkę waniliową. I teraz najlepsze gdy rano wstałem trochę obawiałem się wejść na wagę, a tu miła niespodzianka. Efekt cheat meal’a, a właściwie można nazwać to Re-feed (czyli to co wspomniałem wcześniej doładowanie kcal w celu podkręcania metabolizmu) to 0,7kg w dół. Rano na czczo ważyłem tego dnia 87,3kg czyli wyszło idealnie, ja najedzony i szczęśliwy, a organizm podkręcony do dalszej redukcji. Do zawodów w Grodzisku już raczej nie będzie powtórki, ale po nich na pewno pojem i to konkretniej niż w ten weekend. Na koniec mały przegląd formy z weekendu…
Poniedziałek, 5 lutego 2018