
Mimo coraz dłużej trwającej redukcji, mimo coraz większego
deficytu i zmęczenia, mimo coraz niższej wagi oraz ciągle
spadającego poziomu tkanki tłuszczowej nadal trenuję tak ciężko
jak tylko mogę. Zawsze powtarzam sobie, że może mi zabraknąć
genetyki, nakładów finansów, ale nigdy serca oraz ciężkiej pracy na
siłowni. I tego jak co roku jestem pewien, że nie zależnie od
wyniku nie mam sobie nic do zarzucenia, a plan wykonany został w 100%.
Nadal bazą każdego mojego treningu są ciężkie ćwiczenia
wielostawowe modnie zwane obecnie Power building, ale dla
mnie to zawsze była norma takie ćwiczenia jak przysiady, martwy
ciąg, czy wyciskania są dla mnie chlebem powszednim i nawet nie
myślę tego zmieniać przed zawodami. Nawet za namową trenera
zacząłem robić żołnierskie wyciskanie sztangą, którego nie byłem
wielkim fanem, ale przyznaje raczej polubię to ćwiczenie i na stałe
zagości u mnie w planie treningowym.
Przysiady i ciągi też ostatnio idą nadzwyczaj dobrze i ciężary są naprawdę spore jak ten okres dla przykładu w ciągu 200kg - 6 powtórzeń, a przysiad 140kg - 6 powtórzeń (ze sporym zapasem), ale jak pisałem we wcześniejszym wpisie obecnie ćwiczenia bazowe robię system RAMPA. Od przyszłego tygodnia będzie już tylko trening obwodowy, więc będę musiał się pożegnać z ukochanymi ciężarami, ale na szczęście nie na długo…
Czwartek, 18 kwietnia 2019